Hej, dzisiaj Snily. Nie wstawiam ostatnio postów ze względu na szkołę
_____________________________
Czekałem na nią, chodząc po korytarzu. Miała być dziesięć minut temu. Może najzwyczajniej w świecie mnie olała? Ostatnio często to robi. Głupi, zapyziały James. Gdyby nie on, na pewno bylibyśmy parą. Chociaż strasznie długo zajęłoby to nam. Nie jestem atrakcyjny, choć ona twierdzi inaczej. Gdy ją w końcu zauważyłem, pękło mi serce. Szła za rękę z Jamesem. No nie. Miałem nadzieję, że nas zostawi w spokoju, w końcu to miał być nasz wieczór. Trzeba było samemu po nią pójść. Poza tym, była już późna godzina, a on nie jest prefektem, więc co tu robi? Chce to zniszczyć, zapewne.
- Cześć Lily? Czemu go wzięłaś?
- Hejka. Spokojnie, zaraz sobie pójdzie, chciał mnie tylko odprowadzić. - Mrugnęła porozumiewawczo i James sobie poszedł. Jest! Nareszcie! Zostaliśmy sami i od razu wcieliłem plan w życie, by pójść do łazienki prefektów. Bez podtekstów. Jestem dość grzecznym chłopakiem. Było to najfajniejsze miejsce w całej szkole, no może poza biblioteką [pomimo, że inni chłopcy /17 lat/ z mojego roku często namawiali mnie do różnych złych rzeczy, odpuszczałem, specjalnie dla Lily]. Szliśmy powoli do łazienki, trzymaliśmy się za ręce, w razie czego, nałożyłem na nas pelerynę-niewidkę. Otworzyłem skrzypiące drzwi i jak dżentelmen, przepuściłem Lily pierwszą. Była zachwycona tym widokiem na nowo. Przychodzimy tu dość często, 3-4 razy w tygodniu. Chyba, że potrzeba wspólnego spędzenia czasu jest bardziej potrzebna. Nigdy nie rozmawialiśmy zbyt często i zbyt długo. Było to nam niepotrzebne. Rozumieliśmy się bez słów. Godzinami wpatrywaliśmy się sobie w oczy. Miała je bardzo piękne, nie mogłem przestać zachwycać się nimi. Jak zwykle zrzuciliśmy swoje szaty i bez pośpiechu weszliśmy do wody. Ku naszemu zdziwieniu była ciepła, idealna dla nas obu. Popływaliśmy trochę, potem popluskaliśmy się. Nastała cisza, nigdy takiej nie było między nami. Zdziwiłem się widocznie, Ona też. Ostatnio między nami latała grona cisza. Chyba coś między nami się psuje. To James. Obgaduje mnie chyba, bo inaczej nie zachowałaby się w ten sposób. Widzę, jak na siebie patrzą. Zazdrość się we mnie gotuje, gdy widzę ich razem. James zawsze, kiedy widzę, łapie ją za rękę albo całuje w policzek. Gdyby nie nauczyciele, James miałby obitą gębę.
- Lily? Co jest? Czemu jesteś taka smutna? Jakieś plotki słyszałaś? Proszę, powiedz mi, bo nie wytrzymam...
- Właśnie sama nie wiem, co się dzieje. James mąci mi w głowie. Zagaduje, łapie za ręce, całuje. Nie wiem, co mam robić...
-Ignorować. - Przerwałem w pół słowa.
-Nie sądzę. Coraz więcej do niego czuję. Stał się tak bliski mi. Spędza ze mną tak dużo czasu.
- I nie pozwala mi tego robić. Lily! On to robi specjalnie! Pamiętasz, jak był jeszcze szczeniakiem? Lily! Pamiętaj, kim ja jestem dla ciebie.
- Ale Sev. Ja już sama nie rozumiem. Jest tak, jak kilka lat temu. Przypomniał sobie o mnie, a potem zapomniał. A teraz to powtórka z rozrywki. Jest taki sam, ale inny.
- Lily, pamiętaj, co ja do ciebie czuję. Jak ze mną zerwiesz, to się załamię. Nie przeżyję tego, jesteś dla mnie najważniejsza. Lily!
- Przepraszam. - Zarzuciła na siebie szlafrok i wybiegła. Podążałem za nią. Tak bardzo nie chciałem jej stracić. Była cenniejsza niż jakiekolwiek bogactwa. Nie teraz!!! Nie znalazłem jej. Widziałem co prawda jej ślady, ale skończyły się w pewnym momencie i to tyle. Co ja takiego zrobiłem źle?! Nie daruję tego Jamesowi. Cała szkoła będzie gadać! No nie... Tylko nie to.
[...]
- Snape! Co ty nabroiłeś?
- Uuu... Dziewczyna cię rzuciła? Jak przykro.
- Severus. Dalej jesteś taki potulny, boże.
- Pan Ślizgon, też mi coś.
- W końcu James cię wygryzł. Serio myślałeś, że będziesz z Lily? - Wiedziałem. No po prostu wiedziałem. Idę do niego. Tylko kilka ciosów. Dobrze, że w tajemnicy przed nią, uczyłem się samoobrony i sztuk walk. Biegnę po ciebie, głupi śmieciu. Stał w jakimś kącie na drugim piętrze, z Lily, oczywiście. Jej widok pobudzał ból.
- Nie ładnie jest przeszkadzać fajnym w rozmowie, Snape. - Proszę cię, zamknij... Zlałem go, na szczęście nikt nie przechodził, a on się jakoś przeraźliwie nie darł. Zachowałem się jak prawdziwy Ślizgon. Tylko brakowało mi jakoś Lily. Uciekała, takim byłem tyranem.
- Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?! - Wydarła się na mnie. Widziałem, że bała się mnie. Co ja najlepszego zrobiłem. W jej oczach pojawiły się łzy.
- Ciii... Nie płacz. To była tylko zazdrość. Przepraszam, wiem że ci na nim zależy... Chodź ze mną.
- Boję się. Nie pójdę. Nie zaufam ci po tym.
- Ja mógłbym się o ciebie nie bić, ale mi na tobie zależy, dziewczyno, zrozum to.
- No okej. - Zanim się zgodziła, już ją za sobą ciągnąłem. Do pokoju. Korciło mnie bardzo. Rzeczy tam potoczyły się same.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz