czwartek, 10 grudnia 2015

Zbrodnia i Korra część pierwsza

Hej. Znów fanfiction nie związany z HP, znów z tym nudnym serialem 'Legenda Korry', no ale cóż, taki mam fetysz. Jak to u mnie, pojawi się wątek miłosny, tym razem Kolin < [nie mogłam znaleźć potencjalnej nazwy, więc wymyśliłam, Borra nie pasuje mi].


__________________________________________


Moje avatarskie sprawy mnie dobijają. Niedawno Amon, potem mój wuj, a teraz oni, gang Naoki*. Świetnie. W dodatku dopiero się rozkręcają, byli najpierw kieszonkowcami, potem okradli sklep, a teraz zrobili napad na bank. A w dodatku policja nieudolnie ich szuka. Koszmar. Niedługo zrobią coś gorszego. Naprawdę. Wtem, w moim skromnym pokoju w świątyni powietrza, zadzwonił telefon.
- Halo? - Jego głos był naprawdę roztrzęsiony. Przestraszyłam się natychmiastowo.
- Tenzin? Co się stało? Czemu jesteś roztrzęsiony? - Ze strachu omal nie krzyczałam.
- Przyjedź natychmiast pod ratusz. Wyjaśnię. - Nogi się pode mną uginały, lecz biegłam po Nagę. Przez te kilka minut drogi zastanawiałam się, co jest przyczyną tego 'wezwania'.Będąc na miejscu, zauważyłam resztki ratusza, ocalałą na szczęście policję i przestraszonych radnych. Wszystkich, poza Tenzinem.
- Gdzie jest Tenzin? Czemu go tu nie ma? - Rozglądałam się po okolicy w poszukiwaniu go.
- Nie ma go. Naoki go uprowadził. - Coooooo?
- To czemu nie wysłaliście po niego patrolu policji? Naga, chodź! - Pojechałam, tropiłam ich. Zawiadomiłam Bolina i pana detektywa, Mako. No gdzie on jest? Lin już go szukała. Naga wywąchała jakieś 'ślady' prowadzące do starej kryjówki Równościowców. Ale po co im ona? Przecież łatwo ich zdemaskować.
- Witaj Korro. - Odwróciłam się, stał za mną nie kto inny jak Naoki.
- Czego chcesz ode mnie? I gdzie jest Tenzin?! - Przygotowywałam się do ataku. Łatwo można ich pokonać, jest ich tylko siedmiu, nieuzbrojonych w żadne maszyny śmierci.
- Ach, a ty jak zwykle w sprawach dyplomatycznych. Tenzin? On spokojnie gnije sobie w klatce.
- Co on wam zrobił? Jak śmiecie porywać najważniejszego radnego?! Sąd nie będzie was ułaskawiał. Nie pozwolę.
- Nie przedstawię ci żadnych retrospekcji, po prostu chcemy wyeliminować najsilniejsze ogniwa w Mieście Republiki. - Zaśmiał się, tak strasznie. I wtedy zaatakowałam. Używałam wszystkich żywiołów. Atakowali pojedynczo. Chyba byli świeżo upieczeni. Myliłam się, gdy wyeliminowałam z gry trzech pierwszych zaatakowali razem. Lód przeciął i skórę na ramieniu i udzie, dostałam 'kawałkiem' ziemi w głowę tak mocno, że od razu padłam. Chcieli wsadzić mnie do swojego wozu, gdy miałam na tyle siły, by wejść w stan Avatara i pokonać ich. Zdobyłam sobie cenne pięć minut na uratowanie Tenzina i ucieczkę. Serce mi biło za szybko, a rany piekły niemiłosiernie, ale nie poddałam się i szybko 'wrzuciłam' Tenzina na Nagę i już biegliśmy. Nie chciało im się, najwidoczniej, pofatygować, żeby mnie gonić, więc droga przebiegła spokojnie. Zabrałam go do świątyni, gdzie Pema, dzieci i opiekunki się nim zajęły. Potem napisałam raport i zaniosłam go do Lin.
- Ale jak to było ich tylko siedmiu? - Detektyw zbierał każdą informację na ich temat, wiedział, że jest ich sporo, ale najważniejszych jest tylko siedmiu.
- Hmm, znów jacyś buntownicy. Ciekawe, jakie są powody ich wyżywania się na władzy miasta? - Lin chodziła w kółko po pokoju.
- Nie mam pojęcia. Nie chcieli mi nic powiedzieć. Ale ten cały Naoki jest bardzo silny.
- Za bardzo... Więc mówisz, że ukrywali się w starym bunkrze Równościowców. A może Amon miał syna? Może mści się za tatę. - Lin ma zawsze trafne teorie, ale nie sądzę, żeby ta była trafna. Naoki mógł w każdej chwili użyć na mnie magii krwi, czego nie zrobił.
- Nic nam nie wiadomo. Jego życiorys jest nam znany, odkąd zasłynął jako Amon. Jest to prawdopodobne, ale dlaczego tak późno. Minęło już trochę czasu od kiedy Tarrlok zabił Noataka.
- Może uczył się w tym czasie. Doszkalał, by w odpowiednim momencie zaatakować. - Czemu jeszcze nie podałam swojej teorii na jego temat? Nie wiem, ale sądzę, że jest trafniejsza od tych.
- Korro, wiesz już co z Tenzinem? - Nie ma to jak martwić się o swojego byłego.
- Tak, czuje się już lepiej. Katara się nim zajęła. - Mam nadzieję, że odpoczywa, a nie pracuje.
- W takim razie jest już zdrowy.
- Tak.
Wyszłam z Mako porozmawiać, jak dawniej, zostawiając komendant z jej innymi detektywami.
- A ty jak się czujesz? Słyszałem, że nieźle oberwałaś podczas walki. - Odwinęłam bandaże i pokazałam mu niezagojone rany.
- Bywało lepiej. Nie boli mnie, lekarz dał mi jakieś leki przeciwbólowe i jestem z nich w stu procentach zadowolona. A co u was? Jak się trzyma Bo?
- Nadal gra w Ognistych Fretkach, zamiast zająć się czymś sensownym.
- On jeszcze nie rozumie, wybacz mu to. - Uśmiechnęłam się i poklepałam go po plecach.
- Faktycznie, wiesz może, co się dzieje z Asami? Tyle czasu jej nie widziałem. Żadnego listu mi nie wysłała. Martwię się.
- Do mnie też się nie odzywała. - Skłamałam. Napisała mi kiedyś, uzasadniając, że nie pisze do chłopaków, bo nie ma siły [babskie sprawy] i napisała mi, żebym im nic nie mówiła, bo inaczej obrażą się.
- Ehh. No cóż. Teraz trzeba wracać do pracy. Pa, Korro. - Przytulił mnie na do widzenia i każdy poszedł w swoją stronę: ja do świątyni zaopiekować się Tenzinem, a on na komendę, do pracy. Czasami żal mi go. Tak szybko musiał stać się dorosły, żeby móc pozostać z bratem. Wzięłam od lekarza jeszcze te leki, co mi je podał, gdyby zaszła potrzeba ponownego zażycia, lub dania ich Tenzinowi. Potem byłam już w pokoju. Szybciej położyłam się spać, to był straszny dzień. A jutro może być jeszcze gorszy.

*Naoki - postać stworzona na potrzeby opowiadania

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz