środa, 9 grudnia 2015

Miniaturka Dramione

Serwus, jestem nerwus! Na wstępie chciałabym się przedstawić, jestem Ewelina, chodzę do gimbazy i jestem Potterhead od kilku lat. Spokojnie, nie jestem sezonowcem. Jak mi się coś nie uda, to bez nerwów, to moja pierwsza miniaturka, ale każdy komentarz jest mile widziany :)

_______________________________________________________


Znów śnił mi się. Spocona obudziłam się w szybkim tempie, aby chociaż trochę się ogarnąć. Była piąta rano. Okej, dałam sobie do zrozumienia, że po tym wszystkim, co mnie spotkało w nocy nie zasnę, więc mozolnie wstałam, ubrałam się w jakieś łaszki i wyszłam po cichu z dormitorium, tak, aby nikogo nie zbudzić. Przechadzając się po korytarzu, usłyszałam rytmiczne, dosyć ciche kroki. To nie był Filch, a tym bardziej żaden z nauczycieli, ale i tak, schowałam się w jakimś kącie, żeby ten ktoś myślał, że jest sam. Zbliżał się. Kroki były coraz głośniejsze, zupełnie jak bicie mojego serca, gdyż z natury jestem bardzo zestresowana.
- A kto pozwolił na takie ''poranne spacery''? - jak zwykle był złośliwy.
- No cóż, jakby nie patrzeć, jestem prefektem. - ręce nadal mi się trzęsły, a ja nie mogłam tego opanować.
- Boisz się mnie? Hmm, ciekawe, większość dziewczyn jest we mnie totalnie zakochana. - uśmiechnął się kpiąco. Choć przyznałabym mu rację. Ale ja też nie jestem jakąś szarą myszką. Ostatnio kręci się koło mnie tylu chłopaków. Fajnie.
- Nie mam bladego pojęcia, co można widzieć w takim blondwłosym półmóżdżku, Malfoy. - wiedziałam, że zaraz tego pożałuję.
- Czy ja dobrze słyszę? Szlama śmie mnie nazywać półmóżdżkiem? - trochę się wkurzył, ale dało się wyczuć nutę ironii. Szybko wcisnął mnie w kąt i nie dał wyjść. - Skoro tak uważasz, to może dasz mi jakieś rady, żebym "miał powodzenie" według ciebie?
- Może nie tu... Bo jeszcze ktoś zobaczy... - zawstydziłam się i zdziwiłam takim obrotem akcji, ale jednak wcześniej znanym.
- Dobrze, chodźmy w jakieś ustronne miejsce. - Po czym ścisnął moje przedramię i ciągnął do łazienki prefektów. Nie wiem, czy mu powiedzieć, że już brałam prysznic i nie muszę tego robić znowu. Niby mnie ciągnął, ale czułam w tym jakąś dziwną delikatność. Ciarki mnie przeszły, a Draco to zauważył, lecz pozostawił bez komentarza.Weszliśmy do łazienki, była jak zawsze piękna, usiadłam na moim ulubionym miejscu z nogami zanurzonymi w kolorowo mieniącej się wodzie i myślałam.
- Nie chcesz popływać? No dawaj, zdejmuj je - wskazał palcem na koszulę i spodenki.
- Wiesz, nie tym razem... A może? No dobrze, taka okazja często się nie zdarza. - lekko się do niego uśmiechnęłam, żeby rozluźnić napiętą do granic możliwości atmosferę.
- To w takim razie nie każ mi na siebie długo czekać. - on o dziwo odwzajemnił uśmiech i wskoczył do wody, robiąc przy tym niezłe zamieszanie. Ej, a co jeśli... Jeśli ma, ma jakieś ZAMIARY? Nie, to nie prawda, jest na to zbyt potulny, nie uśmiechałby się. Ale jest też jakiś taki dziwny. Nie znałam go takiego. Jest teraz trochę jak Ron, taki miły, nie, że coś do niego czuję. Ron to po prostu świnia bez serca. Zostawił mnie dla siosty Fleur. A Draco? Może jakoś się mad tym nie zastanawiałam, on po prostu nie jest dla mnie.
- Czy mam po ciebie przyjść?
- Nie, nie, już idę. - boję się, ale właściwie czego? Że mnie poniosą uczucia? Faktycznie, jestem z największym ciachem sam na sam, ale to niczego nie zmienia. Podeszłam zawstydzona w bieliźnie i szybko weszłam do wody, tak, żeby widział mnie w "takim stanie" jak najkrócej.
- Spokojnie, Herm, przecież nic ci nie zrobię. - uspokoiłam się. Herm? Fajnie, może postaram się o posadę jako jego najlepsza przyjaciółka?
- Dobrze, a więc o czym mieliśmy rozmawiać? - chrząknęłam.
- Bla bla bla. Czy ty nadajesz się tylko do spraw dyplomatycznych? A może pobawimy się? - uśmiechnął się po czym zakręciło mi się w głowie.
- Możliwe, że tak. Ale przyda mi się odrobina odprężenia. Głowa mnie boli, nie mogłam dziś zasnąć.
- Może coś ci jest? Trzeba iść do pielęgniarki, słonko. - Co? Słonko? Szczęka mi opadła.
- Nie, to po prostu od tej szkoły. Pochlapmy się, to mi przejdzie.
- Skoro tak uważasz...
[...]
Przez te głupie odprężanie się, opuściłam wszystkie dzisiejsze lekcje. McGonagall wezwała mnie na dywanik i problemy powróciły. Jeszcze jeden taki występek i przestanę być prefektem, a na moje miejsce wstąpiłby Cormac. No nie, najbardziej zadufany facet w całej szkole miałby być prefektem? O nie, tak się nie stanie. Po prostu bycie z Draconem nie jest mi pisane. Cóż, jest mnóstwo innych chłopaków. Położyłam się i natychmiast zasnęłam.
[...]
- Hermiona? - Draco, czy to ty? Nie mam siły by ci odpowiedzieć, ale przynajmniej coś słyszę.
- Hermiona, słyszysz mnie? Halo? - Ron? A temu co?
- Panno Granger? Co się tak właściwie stało? - szepnął niewyraźnie głos McGonagall.
- Ktoś ją wynosił z dormitorium do łazienki, najprawdopodobniej chciał ją podtopić, lub co gorsza...
- Spokojnie, panie Malfoy, emocje są najgorszym doradcą. Poppy? Czy ona coś brała? Lub co gorsza, czy chciał ją ktoś otruć?
- Niestety, to dlatego tak długo leży nieprzytomna, ale nie sądzę, żeby to ona coś brała, ślady po ukłuciu są świeże.
- Dobrze, że Draco ją tutaj przyniósł. Dziękuję Ci. - chyba się uśmiechnęła.
- To normalne, że chciałem jej pomóc. - posmutniał.
- Zamknij się, Malfoy. A może to ty ją otrułeś? Od kiedy ty się niby nią interesujesz?! - Miałam wielką chęć wstania, i przyłożenia mu z prawego sierpowego.
- Jeśli mogę coś powiedzieć - wtrąciła się pani Pomfrey. - Hermiona powinna teraz odpoczywać i myślę, że najlepszym wyjściem, będzie pozostawienie jej w spokoju.
- Dobrze. - Wszyscy wyszli. Poza małym wyjątkiem. Czułam jego niespokojny oddech.
- Herm, nic ci nie jest? Wyjdziesz z tego, to tylko mały pikuś. Kochanie, uratuję cię znowu, zobaczysz. - Rozpłakał się. - Będziesz zdrowa, znów pójdziemy do łazienki prefektów, załatwię ci ulgi u nauczycieli. Wszystko będzie dobrze. Wyzdrowiejesz, dzięki miłości. Chciałem ci to już dawno powiedzieć. Kocham cię, zmieniłaś mnie tak bardzo, że sam siebie nie poznaję, więc musisz mi pomóc odnaleźć siebie. Skarbie. - to było wzruszające. Miałam ochotę mu coś powiedzieć, a gdy już było blisko, poczułam przeszywający ból w okolicach brzucha. Bolało, bardzo. I wtedy zobaczyłam Freda, pośród blasku. Wyciągnął ku mnie rękę, lecz ja nie chciałam iść. A musiałam. Ból przybierał na sile, a to było jedynym wyjściem. Poszłam. I nigdy nie wróciłam, i nigdy nie dałam znać Draco, co tak naprawdę do niego czuję. I nie uświadomiłam sobie na ziemi, że tamten pamiętny sen był proroczy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz