Witam ponownie. Dziś będzie jeden post, chyba, że się wyrobię, co będzie ciężkie Zapraszam. Jeśli nie czytałeś/czytałaś pierwszej części, to zrób to i wróć ponownie.
_________________________________________
Obudziłam się w nocy wystraszona. Znów ten koszmar. Najgorsze było w nim to, że był strasznie realistyczny. Mianowicie śnił mi się pogrzeb. Nie wiem czyj dokładnie, ale był to ktoś z policji. Przy nagrobku stałam z Tenzinem, godzinami spędzaliśmy tam czas, nie zwracając uwagi na resztę świata. Zdałam sobie sprawę, że był to ktoś ważny. Gdyby to był Mako, zrezygnowałabym z całego mojego życia. To byłoby okropne kochać kogoś, kogo tak naprawdę nie ma. Znam takiego kogoś. Snape. Wyrazy uznania, nie mogłabym tak. Ja go dalej kocham, dlatego nie mogę przestać martwić się, tęsknić, śnić o nim. Była trzecia. Co prawda, zaczynało rozjaśniać się, ale chciałam spać. Zasnęłam ponownie, mając nadzieję, że choć raz się wyśpię. Przyszły dzieciaki, słyszałam ich stłumione głosy akurat wtedy, kiedy całowałam się we śnie z Irohem II, to było niesamowite przeżycie, ale w końcu uległam i zbudziłam się mając na twarzy cielsko Meelo. Fuu, chociaż znając jego umiejętności, powinno mi to niczego nie obrzydzać.
- Korra? Dobrze się czujesz? Jeszcze nigdy nie spałaś tak długo. Coś ci się śniło? Jak tak, to co? O której poszłaś spać? - Wrodzona ciekawość Ikki, szczególnie z rana, gdy obudziła mnie przy czymś tak przyjemnym, tak mnie wkurzała, ale to jeszcze dziecko. Kiedyś będzie inna.
- Ja. Tak. No to co? Też mi się coś należy. Tak, spadaj, nie powiem ci. O tej samej godzinie, co i wy. Czy ktoś wam pozwolił wchodzić do mojego pokoju?
- No pewnie, że tak. Tenzin chciał sprawdzić, czemu nie przyszłaś na śniadanie.
- To w takim razie, która jest godzina? - Czyżbym serio tak długo spała?
- Za chwilę piętnasta, no już. Ubieraj się. Obiad niedługo. Czy może zamierzasz dalej spać? - W sumie to jedyne dobre wyjście z tej sytuacji. Ale jestem Avatarem, nie mogę się obijać, kiedy w Mieście panuje nieład.
- Będę za pięć minut. Możecie sobie iść. - Wyszły, drzwi oczywiście NIE zamknęły, więc musiałam wstać i sama to zrobić. Wzięłam naprawdę szybką kąpiel, ubrałam się w mój codzienny strój i zeszłam do jadalni, by sprawdzić stan obiadu. Pema bardzo dobrze gotowała, czasem pomogłam jej coś. Żyłyśmy ze sobą w idealnej harmonii. To ona mi podpowiedziała, jak 'podrywać'. Dzięki niej miałam chłopaka. Miałam. Odbijałyśmy go z Asami sobie nawzajem. A teraz jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Zjadłam szybko obiad i wyszłam z Nagą na spacer po mieście, zobaczyć, co się dzieje i takie tam. W mieście było dziwnie spokojnie. Poszłam odwiedzić mojego druha, Bolina. Tylko, że nie wiedziałam, gdzie go szukać. Poszłam do Mako po adres. Idąc korytarzem do biura detektywów Miasta Republiki, spotkałam panią komendant, ładnie się przywitałam, porozmawiałam trochę o samopoczuciu Tenzina i odeszłam, gdyż obie miałyśmy ważne sprawy [znaczy ja, bo ona szła na 'siusiu']. Szybko odnalazłam Mako.
- Dzień dobry, panie detektywie. - Uśmiechnęłam się, on również.
- Dzień dobry, pani Avatar. - Śmialiśmy się bez końca, nie interesowało nas to, że przeszkadzaliśmy innym w pracy, robiliśmy to wszystko, jak za (nie)dawnych czasów.
- Co tam? Nie spotkałaś czasem jakiegoś zbója po drodze?
- Niestety nie spotkałam takowego, ale dam znać. - Znów zaczęliśmy się śmiać, ja się aż rozpłakałam, a jemu brakło tchu. Oczywiście, ludzie siedzący w tym pomieszczeniu nie pracowali, tak się nie dało, tylko się na nas patrzyli, jak na parę idiotów. - To może wyjdziemy na zewnątrz?
- Taak! - Zawyli ludzie, świry, tak drzeć się, i to jeszcze gdy inni pracują. No co to ma być za zachowanie. Wyszliśmy, chichocząc pod nosem. Tylko przez chwilę rozmawialiśmy, a ludzie już nas nienawidzili. Słodkie.
- A więc. W jakim celu przyszłaś? No wiesz, nie chcę być chamski, po prostu się pytam.
- Ej, bo się obrażę. - Znów roześmialiśmy się, brzuch mnie już bolał. - Po co ja tu przyszłam? Hmm... A no tak! Przyszłam zapytać się o adres Bolina, tak dawno go nie widziałam, stęskniłam się za nim
- Naprawdę nie masz jeszcze naszego adresu? Boże, przepraszam. Na śmierć zapomniałem ci go dać. A cały czas noszę przy sobie tę karteczkę z nim. Wybierasz się do niego teraz?
- Jak jest w domu. Bo jest, tak? - Kiwnął głową, że jest i wręczył mi tę karteczkę.
Mako! Ile można mieć przerw w ciągu dnia? Zdaje mi się, że miałeś już ze trzy! Wracaj do roboty! - To Lin. Chyba coś ważnego dzieje się, nigdy nie była tak spięta. Krzyczała z okna. Było to całkiem zabawne.
- Dobrze, już zaraz będę. - Wyciągnął małe pudełeczko z kieszeni. - Korro, pomyślałem sobie, że może weźmiesz go. - Wyciągnął rękę. - To pierścionek mojej babci.
- Nie wezmę go, to tobie babcia dała go. Poza tym i tak nie noszę biżuterii, wiesz to dobrze. Pa pa. - Ucałowałam go w policzek, nie mogłam się powstrzymać. No co?
- Hej! - Ledwo usłyszałam, gdyż byłam już w drodze. Bo mieszkał, jeśli wierzyć kartce, na pierwszym piętrze naprzeciwko mojej ulubionej knajpki. Miałam dostać się tam wejściem z tyłu. Dobrze. Naga została na podwórku, nie zmieściłaby się w drzwiach. Otworzyłam pierwsze drzwi, skrzypiały tak bardzo. Wbiegłam po schodach na piętro, było to mieszkanie po lewej. Zapukałam do drzwi. Otworzył nie kto inny, tylko Bolin. Zmienił się. Nabrał męskich kształtów, zmienił fryzurę, schudł. Wow, był teraz niezłym ciachem.
- Hejka Bo! - Przytuliłam go, z czego był bardzo zadowolony.
- Cześć Korra! Co ta późno? Wiesz, ile na ciebie czekałem? -Zrobił smutną minę, po czym rozpromienił się.
- Mako nie dał mi adresu, a na arenę już nie chodzę.
- Zdążyłem zauważyć, ale teraz nawet ja na nią nie chodzę Siadaj. Herbatkę? - Ich mieszkanie było takie przytulne. Małe, ale przytulne.
- Pewnie. - poszłam z nim do kuchni, gadaliśmy jeszcze trochę o życiu. Czajnik zagwizdał, zalałam herbatę. Wróciliśmy do salonu. Włączył radio, leciały jakieś wolne, romantyczne piosenki [zbieg wydarzeń]. Zaczął się mnie pytać o życie. Rozmawialiśmy naprawdę długo. Sama nie wierzyłam, że tyle potrafię, zbliżała się osiemnasta, czas wracać do świątyni. Nieee.
- Bo, muszę już lecieć, Tenzin będzie się zamartwiać. Może wpadnę na chwilę jutro? - Wydawał się smutny moim odjazdem.
- No pewnie, wpadaj kiedy zechcesz. W domu jestem prawie cały czas. Nudzę się. - Uśmiechnęłam się.
- To może ty wpadaj również do mnie? Naga nie będzie chciała całymi dniami leżeć na ulicy. - Wstałam i chciałam sięgnąć za klamkę, ale Bolin złapał moją dłoń, chwycił ją i pocałował mnie. To było tak cudowne, że ciarki przeszły mnie natychmiastowo, a mózg chciał więcej. Niestety czas. Wtem w radio zabrzmiał głos.
- Avatar Korro. Witaj, cieszę się, jeśli słuchasz mnie teraz. Mam do ciebie ważną sprawę. A raczej Beifong. Jesteśmy pod wodą. Lin będzie żyła, dopóki nam się nie odechce wyjść z wody. To nie będzie trwało długo. Pospiesz się. Cel wyjaśnimy ci niebawem. - Nogi się pode mną ugięły. Wybiegłam z Bolinem. Nie bardzo wiedziałam, gdzie są. Wiem, że w wodzie. A czasu mam mało. Wsiadłam z nim na Nagę i pojechaliśmy do najbliższego portu. Weszłam pod wodę, mając nadzieję, że znajdę ją żywą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz